Serce ma swoje racje,
których rozum nie zna.
Blaise Pascal
Siedząc w samochodzie obserwowałem Sakurę wchodzącą do
budynku szkolnego. Wygodniej oparłem się o siedzenie, lekko trącając Sasoriego.
Spojrzałem na Konan siedzącą obok. Wpatrywała się zamyślona w okno.
-Wiesz, byłaś trochę niemiła, Konan. – Spojrzałem na
dziewczynę z wyrzutem. Drgnęła słysząc swoje imię, jednak nie odwrócił się w
moją stronę. Prychnąłem pod nosem. – Bądź sobie zła, ale mnie nie ignoruj –
fuknąłem w jej stronę.
- Wal się. – Padła cicha, przepełniona wrogością odpowiedź
dziewczyny. No WAT? Co to w ogóle jest? Nie ogarniam tych pieprzonych babskich
humorków. Jęknąłem gubiąc się w zaistniałej sytuacji.
- O co ci się, do chuja, rozchodzi, co ? Bo wybacz, ale nie
łapie, chociaż bym bardzo chciał. – Poczułem lekkie stuknięcie w bok. Z
oburzeniem zerknąłem na chłopaka siedzącego obok. – A ty co, Akasuna? Guza
szukasz ? – Nic nie odpowiedział na moją
zaczepkę. Mały, rudy kurdupel.
- Deidara ma rację, Konan. – Do rozmowy postanowił wtrącić się
Yahiko. – Nie powinnaś tak na niego najeżdżać. Na Sakurę też, przecież nic ci
nie zrobili, a tym bardziej ona.
- Ty też jej bronisz?! – Oburzona dziewczyna złapała za
zagłówek i pochyliła się bliżej rudego.
Z wypisanym na twarzy ‘o-co-jej-kurwa-biega’ odwróciłem się w stronę
Sasoriego. Ten lekko zdziwiony, jednak
mający dalej gdzieś zaistniałą sytuację, wzruszył ramionami. – Nie dość, że ten
kretyn… - Tu wskazała na Hidana, który z oburzeniem chciał już zacząć jej
sapać, ale przerwała mu Konan. – Zabujał się w niej i skacze wkoło niej jak
pies, to jeszcze ty. Może jeszcze Akasuna dołączy do klubu, co ? – Opadła na
siedzenie. Nastał cisza.
- W takim razie też jesteś kretynką. – Do rozmowy, o dziwo,
wtrącił się Sasori. Boże! Nie ogarniam! O co im wszystkim chodzi ? Czy ja na
serio jestem idiotą ?! Nie, jest jeszcze Hidan, hehheheheh.
-Co masz na myśli?
-Sama się zabujałaś,
więc też jesteś kretynką. – Ta gnida, Akasuna oczywiście, bo kogo innego
mógłbym mieć na myśli, burknął jedynie do siebie i zamilkł. Zaraz po tym jak
Yahiko zatrzymał samochód, otworzył drzwi i w typowym, powolnym, dla siebie
tempie powlókł się stronę budynku uczelni. Ja zrobiłem to samo tylko rzuciłem
jeszcze krótkie ‘yo’ reszcie.
Torba, pełna szkiców
projektów do wykonania, lekko obijała się od mojej nogi podczas truchtu. Czułem
się jak pies goniąc za tą małą wredotą. Tak naprawdę to Sasori nie był jakoś
bardzo niski. No ale kurde! Nie oszukujmy się, nie należał też do tych
wysokich. Założę się, co najmniej pięć centymetrów dodawały mu te sterczące we
wszystkie strony kudły. I glany. Jego styl ubierania się był dziwny. Bo nie
wiem jakiego innego słowa mam użyć odnośnie jego osoby. Ech… nawet nie umiem
tego opisać. Dzisiaj dla przykładu miał glany, czarne rzecz jasna. Do tego
spodnie, ciemne bo jakby inaczej, szerokie w kroku i kolorowa bluzka, na której
była skórzana kamizelka. No i co to jest ja się pytam ?! Ale, ale. Wróćmy się
do dnia wczorajszego! Ciemne spodnie przy ciele, biała koszula i marynarka. No
jak ?! Jedno wielkie bezguście. Hehehe, znaczy się, małe.
-Ej, Sasori ! – krzyknąłem głośno żeby zwrócić na siebie
jego uwagę. Rzucił przez ramię na mnie wzrokiem i poszedł dalej. Co za nietryb.
– Poczekaj no! – wrzasnąłem głośniej i przyspieszyłem. Gdy do niego dobiegłem
uraczyłem go rozzłoszczonym spojrzeniem. – Nie mogłeś poczekać?
- Po chuj? – I to by było na tyle. Akasuna był małomównym
gnojem. Odzywał się wtedy kiedy chciał lub musiał, często olewał moje pytania,
słowne zaczepki. Jebany był skryty. Praktycznie nic o nim nie wiedziałem. Znaczy się, coś tam
wiedziałem, ale takie same pierdoły. Imię, wiek, miejsce zamieszkania, ulubione
danie, ułomne pojęcie o sztuce… I wiele innych. A mimo, że jesteśmy
przyjaciółmi, może to tak nie wyglądać ale tak jest, nigdy nie przyszedł do
mnie z problemem, nawet po małą radę. Jak go o to zapytałem, to odpowiedział,
że woli radzić sobie sam. A jeżeli chodzi o mnie, to trułem mu głowę
najmniejszą głupotą. I mimo, że się przy tym zajebiście, mocno wkurzał to i tak
mi pomagał, jak tylko umiał.
- Eeee, idziesz z nami dzisiaj na imprezę ? – znudzonym
głosem zwróciłem się do Sasoriego. Spojrzał na mnie z powątpieniem i wrócił do
grzebania w plecaku. – No, Saso. –
Przeciągnąłem jego przezwisko. – Wyjdź od czasu do czasu z tej nory i zabaw się
człowieku! Młodość to najlepsze co mamy w tym ulotnym życiu, stary!
- Powiedziałem już co na ten temat myślę.
- Sęk w tym, że nic nie powiedziałeś, łomie. – Na tym
skończyła się moja, zajebista rozmowa, z przyjacielem.
***
Wykład ciągnął mi się niemiłosiernie długo. Słońce lekko przygrzewało mi na twarz, przez co jeszcze bardziej się
rozleniwiłem. Spojrzałem na Akasunę. Zaciekle coś notował na kolejnej z kartek.
Że też mu się chce. Ja myślami byłem daleko od tej zapyziałej sali. W miejscu
zwanym rajem. Dyskoteka pełna pięknych laseczek. Och! Te cycuszki!
-Ślinisz się.
-C-Co ? – jęknąłem zażenowany, dyskretnie ocierając mokry
kącik ust. Ten rudy pedał spojrzał na mnie i powrócił do notowania. Ty szczylu,
ty, ty złamasie, gburze, chamie. Wymyślałbym dalej dziwne przezwiska gdyby nie
głos wykładowcy dziękujący za uwagę. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i znowu
podążyłem za Sasorim. Kurna, no pies. Co ze mnie za przydupas, noo.
Wybiegłem z sali, wyszukałem wzrokiem rudą czuprynę
przyjaciela i uwiesiłem się na nim. Próbował strzepnąć moją rękę, ale mu się to
nie udało. Zarechotałem zwycięsko.- Neee, Saso, czemu nie chcesz iść z nami?
-Mam coś do zrobienia. – Burknął i westchnął. – Daj se siana
i spadaj, okej ?
-Oj, no nie bądź taki. – Rzuciłem rozbawiony i puściłem jego
ramię. Założyłem obie dłonie za głowę, - Karzełku, znowu będziesz siedział przy
tych kukłach?
-Wal się. – Poprawił plecak zwisający na ramieniu i zniknął
za rogiem. No to tyle go widziałem. Rozejrzałem się po korytarzu i sięgnąłem po
komórkę do kieszeni spodni. Było kilka minut po drugiej, dlatego skierowałem
się do wyjścia z budynku. Przy drzwiach spotkałem Hidana. Niemal od razu mnie
zauważył i bez słowa do mnie dołączył. Szliśmy w ciszy, gdy zauważyliśmy
stojącą przy samochodzie dwójkę znajomych osób. Yahiko opierał się o drzwi
kierowcy, Konan natomiast opierała się o tylne drzwi pasażera po przeciwnej
stronie.
-Oho, będzie ostro. – Hidan skomentował to cichym
gwizdnięciem i gardłowym rechotem. – I co się śmiejesz palancie? Będziemy
musieli znosić humorek Konan. Za bardzo mi się to nie uśmiecha.
- To na ciebie się uwzięła, blondyno. Do mnie nie ma żadnego
problemu.- Cwaniacki uśmiech rozciągnął jego usta.
- Hee? Na ciebie też najechała, za to, że podoba ci się moja
siorka. Pamiętasz może, czy twój mózg jest zbyt malutki, żeby zapamiętać takie
rzeczy? – Chciał coś powiedzieć, ale w chamski sposób go zlałem i nie zważając
na pytający wzrok Yahiko, wpakowałem się do samochodu. Rzuciłem plecak między
nogami i włączyłem radio zagłuszając jakiekolwiek dźwięki. Dopiero Yahiko
wsiadając do środka przyciszył je na tyle, że można było spokojnie porozmawiać
.
- A gdzie Sasori ? – Reszta ekipy wsiadła do środka.
-Polazł gdzieś. Pewnie z nami dzisiaj nie jedzie. – Odpalił
samochód i wyjechał z parkingu pakując się w najgorszy, możliwy korek.
Zajebiście no!
***
Do domu dotarłem nie dość, że godzinę później, to zmęczony
jakbym maraton przebiegł. Pod drzwiami znalazłem się , nawet nie wiem kiedy.
Teleportowałem się kurwa, heheheh.
-Cześć ojciec! – krzyknąłem na cały dom tak by mnie usłyszał. Z kuchni dobiegło mnie jego
powitanie. Rzuciłem kurtkę, buty położyłem przy szafce i z rękami w kieszeniach
,i torbą przewieszoną przez ramię, pokonałem schody. W moim obecnym stanie był
to wielki wyczyn. No bo kurcze. Dziewięć schodów, dzielących mnie od
cieplusiego i milusiego łóżeczka, było jak Mount Everest. Przeżyłem istną mękę
zmuszając się do zgięcia nóg. Przechodząc obok pokoju Sakury nie usłyszałem
nic. Pewnie jeszcze nie wróciła.
Drzwi do mojego pokoju otworzyłem lekkim kopniakiem i od
razu walnąłem się na łóżko. A teraz spać!
Ze snu obudził mnie ostry dźwięk mojego telefonu. Zerwałem
się jak oparzony i zaspanym wzrokiem spojrzałem na wyświetlacz urządzenia.
Cholerne światło! Czemu jest takie mocne?
- Czego ? – niemiłym głosem odezwałem się do osoby po
drugiej stronie.
-Spokojnie. – Rozległo się ciche burknięcie. Oho, wielki pan
i władca był zły, wkurwiony. Będzie ciężko. – Czemu nie powiedziałeś Yahiko,
żeby na mnie zaczekał, szujo ? Przecież wiedziałeś, że idę tylko na chwilę do
wykładowcy. Przez ciebie musiałem targać do domu z buta. – Lawina pretensji
zasypała mnie po same uszy. Co się rozgadał chłopaczyna.
-E, Saso, to ty bądź spokojny. Przecież nic mi nie mówiłeś, żeby poczekać. – Przeczekałem kolejną wiązankę przekleństw pod moim adresem i kolejne jego pretensje. – Kurwa! Sam polazłeś nic nie mówiąc, więc zamknij się i daj mi spokój, czaisz ? – Po tym rozłączyłem się i odrzuciłem telefon w kąt.
Spokojnie Deidara, luzuj. Przecież to nie twoja wina. Nie
powinieneś przejmować się takim złamasem jakim jest ten kurdupel. Mikrob, no!
Wygiąłem się jak najbardziej umiałem i sięgnąłem po torbę
leżącą niedaleko mnie. Przeszukałem ją dokładnie, ale nie znalazłem tego co
chciałem. Westchnąłem cierpiętniczo.
-Kurwa, muszę ruszyć dupę do sklepu. – Siedząc na łóżku
ogarnąłem wzrokiem pokój. Średnich rozmiarów i strasznie zagracony. Ale co
zrobić? Jestem w końcu artystą! Sprężystym krokiem wyszedłem z pokoju,
uprzednio zabierając ze sobą portfel. Zbiegłem po schodach, założyłem buty a, w
rękę chwyciłem kurtkę. Przechodząc obok
salonu zauważyłem Sakurę i ojca. Rześkie powietrze uderzyło w moją twarz.
Co do mojej rodziny to mimo wszystko mocno byłem z nią
związany. Fakt faktem, z ojcem od samego
początku nie miałem dobrych relacji. Jak to typowy ojciec chciał, żebym zapisał
się do sekcji piłkarskiej, ja natomiast wolałem kółko plastyczne i zamiłowanie
do sztuki, które pozostało do tej pory. Z tego powodu przestałem się z nim
dogadywać. Gdy wracałem ze szkoły nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia. Mimo
moich usilnych prób zwrócenia na siebie uwagi ojca, nigdy nie dostałem od niego
jakiejkolwiek pochwały. Ojciec dogadywał się wspaniale z Sakurą. Nie dziwię się
skoro odnosiła sukcesy w sporcie. Z moją siostrą dogadywałem się dobrze. Jako
dzieci bawiliśmy się cały czas razem. Zmieniło się to dopiero po naszym wejściu
w wiek dorastania. Rywalizowaliśmy wtedy o wszystko i kłóciliśmy się na każdym
kroku. W sumie nic w tym dziwnego, w każdym rodzeństwie tak jest. Temu
wszystkiemu spójności nadawała osoba mojej mamy. Mimo różnicy zdań potrafiła
połączyć całą naszą rodzinę w całość. Była łącznikiem między mną a ojcem, a z
Sakurą godziliśmy się dzięki jej namową. Obydwoje byliśmy do niej przywiązani.
Wiedzieliśmy, że w każdej sytuacji nam pomoże, nie ważne jak bardzo trudna i
ciężka by była. Była moim wzorem do naśladowania, człowiekiem idealnym. Dlatego
wielkim szokiem była jej śmierć. Miałem wtedy osiemnaście lat. Za dwa tygodnie
miałem kończyć liceum. Razem z mamą przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia.
Rozplanowaliśmy cały dzień. Jednak z tego planu nie zrealizowałem kompletnie
nic. Mama pracowała jako neurolog w szpitalu i tamtej pamiętnej środy wypadła
jej nocna zmiana. Patrzyłem jak w szybkim tempie zbiera swoje rzeczy i pędzi do
samochodu na złamanie karku. Pożegnała mnie buziakiem w czoło co skomentowałem
cichym westchnięciem, to samo zrobiła z
ojcem i tyle było ją widać. Przed wyjściem pożyczyłem jej bezpiecznej drogi,
jednak tym razem taka nie była. Z tego całego pośpiechu nie zauważyła zmiany
świateł i wjechała na skrzyżowanie wprost pod ciężarówkę. Dostaliśmy telefon od
policji. Po nim, razem z ojcem, udaliśmy się do szpitala. Gdy dotarliśmy na
miejsce trwała operacja. Jej koleżanka udzieliła nam kilka podstawowych informacji.
Kręgosłup i narządy wewnętrzne poważnie uszkodzone, dodatkowo odłamki szyby
wbiły się w jej ciało. Cudem było, że nie wykrwawiła się przed przyjazdem
karetki. Pomimo usilnych starań lekarzy, mamy nie udało się uratować. Rany
zewnętrzne zostały zatamowane, jednak obrażenia wewnętrzne były zbyt poważne. Po
długich godzinach oczekiwania zostaliśmy wpuszczeni na salę. Widok ciała mojej
matki utkwił mi w pamięci do tej pory. Szwy były wszędzie, mniejsze lub
większe, pokrywały kończyny, głowę i zapewne tułów. Na początku cofnąłem się o
krok z przestrachem. Patrząc na nią, leżącą bez ruchu, bladą, z zamkniętymi
oczami - biłem się z samym sobą. Nie chciałem dopuścić do siebie tej okropnej
myśli. Chciałem żeby żyła, żeby była przy mnie. Później razem z ojcem długo
płakaliśmy. Ignorowaliśmy też telefony mojej siostry. Po tym wydarzeniu Sakura
zmieniła się. Nie chodziła do szkoły, przestał widywać się ze znajomymi i
rzuciła pływanie. Ociepliły się też
nasze relacje, staliśmy się dla siebie wsparciem. Na ojca nie mieliśmy w tamtym
czasie co liczyć. Odgrodził się od nas grubym i szczelnym murem.
-Marlboro czerwone, poproszę . – Kasjerka spojrzała na mnie
i po chwili podała mi paczkę papierosów.
Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu, wyciągając trujący rulonik z paczki. Włożyłem
go sobie do ust, podpaliłem i skierowałem się z powrotem do domu.
Byłem prawie w furtce prowadzącej na moje podwórko, gdy
niemal wpadłem na Sakurę.
- A ty gdzie ? – Otaksowałem ją od góry do dołu. – A,
imprezka. – Uśmiechnąłem się do niej i przeszedłem obok.-Dobrej zabawy! –
Krzyknąłem zanim wsiadła do auta. Spojrzałem na wyświetlacz. Było kilka minut
po dwudziestej. Wybrałem numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Yahiko? – Zacząłem bez zbędnych powitań. – O której będziesz?
-Gdzieś za półtorej godziny, szykuj się już. – Potaknąłem i
zakończyłem rozmowę. Skierowałem swoje kroki do łazienki.
***
W klubie było tłoczno. Ale to dobrze! Dużo cycastych
laseczek. Teatralnie zatarłem ręce i oblizałem usta. Podszedłem do baru i
zamówiłem piwo. Przysiadłem się do Hidana i rozpoczęliśmy nasze łowy. Na
początek trzeba było wyłowić wzrokiem jakąś ładną lalunię. W oczy rzuciła mi
się brunetka, szczupła i wysoka, o dość pokaźnych walorach. Poderwałem się na
nogi.
-Piątek podrywu początek! – Z tym okrzykiem podążyłem na
parkiet w ślady mojej dzisiejszej wybranki.
Przeciskając się przez bawiący się tłum w oczy rzuciły mi
się długie różowe włosy mojej siostry. Rozdarty między Sakurą a piękną brunetką
stanąłem na parkiecie. Przygryzłem wargę i powiodłem wzrokiem za pięknością.
Cholera, że akurat teraz musiałem natknąć się na Sakurę. Nie myśląc już więcej
poszedłem w kierunku dziewczyny. Wyciągnąłem ręce przed siebie i objąłem ją w
pasie. Początkowo nie reagowała, jednak po chwili wyrwała się przed siebie.
-I co się tak boisz, co ?- krzyknąłem a ona spojrzała na
mnie wrogo.
-Deidara ty skończony kretynie! Zamiast mózgu masz glinę czy
jak? – Zdzieliła mnie po głowie i po sekundzie zaczęła bujać się w rytm muzyki.
– Gdzie siedzicie?
-Tam. – Bez ogródek wskazałem w kierunku mojej ekipy.
Spojrzałem na nią. Wyrażała jakby chęć pójścia ze mną. Westchnąłem. – Idziesz?
– Chwilę później już siedzieliśmy przy stoliku.
Yahiko nie zwrócił zbytniej uwagi na przybycie kolejnej
osoby. Konan mierzyła Sakurę zabójczym wzrokiem. Nawet ja się przestraszyłem.
Natomiast Hidan widząc moją siostrę zareagował nadzwyczaj entuzjastycznie.
Krzyknął coś do niej i prawie się na nią rzucił. Przysiadłem się do stołu
wdając się w rozmowę z Yahiko. Po jakiejś chwili zauważyłem jak przed Saki
ląduje drink, i później kolejny i jeszcze następny. Lekko się tym zmartwiłem. Oczywiście
niemiałem nic przeciwko żeby Sakura piła, ale z umiarem, okej ? Nie uśmiech mi
się targać ją pijaną do domu. Znając życie dostałbym jeszcze zjebke, że jej nie
upilnowałem.
- Siostra, nie rozpędzaj się tak.
-Jest okej! – Jęknąłem kiedy spojrzała na mnie pijackim
wzrokiem. Wstał chwiejąc się przy tym i złapała Hidana za rękę i z dzikim
okrzykiem ruszyła na parkiet. Boże !
- No to widzę Dei, że podryw udany. Niezła laska. – Z jadem
w głosie zwróciła się do mnie. Spojrzałem na nią zły. Nie miałem siły i
najmniejszej ochoty się z nią teraz kłócić. Postanowiłem to olać. – Nawet mi się nie odgryziesz? No wiesz
co..
-Konan, daj spokój, co? Wnerwiasz mnie. – Spokojny dotąd
Yahiko warknął do dziewczyny. Ich późniejszą kłótnię olałem rozglądając się za
Sakurą. Nie widziałem ich nigdzie na parkiecie, dlatego też wstałem od stolika
i skierowałem się do wyjścia zapalić.
Wzdrygnąłem się, gdy zimne, nocne powietrze zderzyło się z moim rozgrzanym
ciałem. Włożyłem ręce do kieszeni i rozejrzałem się naokoło. Zszokowany
zatrzymałem wzrok na całującej się parze przy ścianie. Oczy wyszły mi z orbit,
gdy pocałunek przeniósł się zupełnie na inny poziom. Nie czekając dłużej
podbiegłem do nich, chwyciłem chłopaka za ramiona i odrzuciłem jak najdalej
umiałem. Spojrzałem na osuwającą się po ścianie dziewczynę.
-Co ty do cholery wyprawiasz?! – Złapałem ją mocno za ramię
i przyciągnąłem do siebie. Była niczym szmaciana laleczka. Mógłbym z nią zrobić
wszystko. Spojrzałem na Hidana.
-Och no nie przesadzaj. My tylko… - Dokładnie słyszałem nutę
pretensji w jego głosie.
-Zamknij się gnoju i wracaj do środka! – Wkurzyłem się i to
bardzo mocno. Chłopak spojrzał na dziewczynę przy moim boku i wszedł do
budynku. Wkurzony popchnąłem dziewczynę na ścianę. Odbiła się od niej i cicho
jęknęła . - Pytam się, co ty odwalasz ?! Alkohol wyżarł ci mózg? Żeby jeszcze z
Hidanem… Pomyślałaś co powiedziałaby mama?!
-Zamknij się i o niej nie wspominaj! Nie ma jej tu, więc… -
Nie zrozumiałem za bardzo jej pijackiego bełkotu. Nie czekając długo przykucnąłem przed nią i
kazałem wejść na plecy. Objęła mnie mocno drobnymi rękami wkoło szyi, ja
chwyciłem ją pod kolanami. – Gdzie idziemy
?
- Zobaczysz.
-Zadzwoń do Naruto. – Usłyszałem jej ciszony głos przy uchu.
Faktycznie, ktoś z nich powinien wiedzieć, że Sakura już nie zawita na
parkiecie. Z blondynem dogadałem się szybko i bez problemu. W tym momencie
kierowałem się do domu jedynej osoby, która mogła nas poratować. Itachi mieszkał całkiem blisko, więc po
chwili stałem już pod drzwiami. Tak jak myślałem, Łasica nie odmówił nam.
Poświęcił nawet swoje łóżko, żeby Sakura się wyspała a sam po krótkiej wymianie
zdań ze mną, zasnął na podłodze. Zrobiłem to samo, ale przez chwilę
obserwowałem spokojnie śpiącą dziewczynę i zatelefonowałem do domu. Jutro
będzie ciężki dzień.
***
Tak jak się spodziewałem, poranek był straszny. Co prawda
nie dla mnie tylko do skacowanej Sakury. Gdzieś koło godziny dziesiątej razem z
Itachim zostaliśmy obudzeni przez nagły łoskot, który, jak się okazało,
towarzyszył Sakurze przy upadku. Podniosłem głowę i zauważyłem ją siedzącą na
ziemi, zaplątaną w pościel.
- Szlag by to. – Puściła jeszcze kilka przekleństw pod
adresem pościeli i wstała. Rozejrzała się po pokoju i zwróciła uwagę na naszą
dwójkę. - Jakim cudem…? – Nie dokończyła
wskazując na Itachiego a później na cały pokój.
- Przyszliśmy do niego rano, prosto z imprezy. – Przeciągnąłem
się i położyłem na łóżku. – Znaczy ja przyszedłem, ciebie doniosłem na plecach.
– Zacząłem się śmiać i po chwili
dołączył do mnie brunet. Dziewczyna spoglądała i gdyby umiałam zabijać
wzrokiem, to nasze ciała byłyby w strzępach. Itachi umilkł pierwszy i wyszedł z
pokoju pod pretekstem zrobienia nam śniadania. Ja w dalszym ciągu naśmiewałem
się z siostry. Złapała się z głowę, jęknęła i przysiadła na rogu łóżka.
-Moja głowa. Ile ja wypiłam ?
-Całkiem sporo, jeżeli Hidan zawrócił ci w głowie.
-Jak to? O-o czym ty gadasz, Deidara? – Gwałtownie odwróciła
głowę w moją stronę. – Co takiego zrobiłam? – jęk zrezygnowania wydobył się z
jej krtani. Zdziwiony spojrzałem na nią i wstałem z łóżka.
-Nie pierdziel, że nie pamiętasz. – Z rozbawieniem
spojrzałem na wchodzącego do pokoju chłopaka. Wskazałem palcem na Sakurę. –
Stary, ona nic nie pamięta!
-To chyba lepiej dla niej, nie? Te włosy, ręce, usta… -
Teatralnie się wzdrygnął. Dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
Rzuciłem jej rozbawione spojrzenie i sięgnąłem po kanapkę.
-Itachi ty też ?! Gadać mi o co w tym wszystkim chodzi!
Obaj! – Uhuu, się wkórwiła.
-No Saki, domyśl się co mogłaś robić sama z Hidanem, przed
klubem, zupełnie pijana – Zwróciłem się do
niej sarkastycznym tonem, na inny nie umiałem się zdobyć. – Myślisz, że ten
zboczeniec przepuścił by taką okazję?
-Ale przecież spałam tutaj.
-Ciesz się, że Deidara nie ma takiej słabej głowy, w porę
cie ogarnął i tu przywlókł, więc się nie czepiaj tylko jedz. – Nah! Z tego co
pamiętam, Itachi zawsze miał ostry język tylko wtedy kiedy wymagała tego
sytuacja. Dzięki temu był w stanie sprowadzić naszą dwójką na ziemię. W tym
momencie zrobił to z Sakurą. Zamilkła i usiadła obok mnie. –No jedz. – Chłopak
popędził ją kiedy długo nie brała kanapki. Spojrzała na niego i sięgnęła po kanapkę.
-Dziękuje. – Burknęła z pełną buzią. Spoglądała na mnie.
Matko Boska! Czemu ja muszę ją tak kochać i tak szybko odpuszczać? O Bogowie!
- Idiotko! Nigdy więcej tak nie rób! – Napchałem sobie do
buzi kanapki. – To ostatni raz jak cię pilnuje.
-O-okej. – Itachi spojrzał na nas i po chwili klepnął Sakurę
w plecy.
-Nie martw się, jestem jeszcze ja.
Po jego wypowiedzi wszyscy zaczęliśmy się śmiać . Do domu
trafiliśmy dopiero o drugiej ,ojciec był zły, jednak to nie było problemem.
Pozłości się i mu przejdzie, nie? Hehehehe.
***
Bożuniuniu , jaki ja jestem śpiący! Z miłą chęcią jebnąłbym
się do cieplusiego łóżeczka albo na
kanapę. Nie jest aż tak wygodna, ale jest lepsza niż ta twarda, drewniana
ławka. Uczelnie zdecydowanie powinny wyposażyć się w jakieś wygodniejsze
ławki.
-Nie wiedziałem, że z twojej siostry taka imprezowiczka –
cichy głos siedzącego obok Akasuny wyrwał mnie z zadumy. – Słyszałem od Hidana. Chwali się
wszystkim na prawo i lewo, że zaliczył niezłą laskę.
-To skąd..?
-Yahiko i Konan o tym gadali. – Rzucił mi krótkie spojrzenie
i wrócił do robienia notatek. Geez, jak dorwę tego debila to mu z dupy nogi
wyrwę, ale przed tym oderwę mu każdy z palców.
- Nie mów o tym nikomu, a jakby ktoś się o coś pytał, to
powiedz, że Hidan sobie coś uroił. Co Saso, zrobisz to dla najlepszego funfla?
– Czepiłem się jego ramienia i otarłem policzkiem.
-To nie moja sprawa, nie będę się w nic mieszał. – Odszepnął
i strącił moją dłoń.
-Odwdzięczę ci się.
-Załatwione. – Uścisnęliśmy sobie dłonie i zapanowała cisza.
Przekupna bestia.
***
-Oi, Siwy! – Razem z Sasorim szliśmy do samochodu po
skończonych zajęciach, kiedy w oczy rzuciły mi się siwe włosy kupla. Na mój
głos zareagował od razu. Momentalnie zatrzymał się i odwrócił w naszym
kierunku.
- Co tam moje ziomki ? – Wszedł między nas i zarzucił ręce
na barki. Sasori wyrwał się i poszedł szybciej burcząc coś po nosem. Spojrzałem
na Hidana.
-Jest okej. Ale słyszałem, że zaliczyłeś w piątek jakąś
laskę. – Wzdrygnął się lekko ale po chwili wrócił mu dobry humor.
-Stary, taka dobra dupa, że nawet nie wiem co mam
powiedzieć. Te nóżki, dupa i najważniejsze cycuszki. Wyobraź to sobie! Stoi mi
od samego myślenia! – Zaczął się śmiać.
-Nie muszę sobie tego wyobrażać. Ta laska mieszka ze mną od
urodzenia. – Widziałem jak co raz bardziej rzednie mu mina.
-Kto mu powiedział?! – Rozejrzał się po twarzach znajomych.
– Ty Akasuna? Mała gnido, wielki artysta. Języka za zębami trzymać nie
potrafisz, co? Może cię tego nauczę. – Ruszył w kierunku Sasoriego, ale zanim
tam dotarł zagrodziłem mu drogę. Spojrzał na mnie. Chciał coś powiedzieć, ale
nie dałem wykrztusić mu ani jednego słowa. Zaciśniętą pięścią wycelowałem
prosto w jego parszywy ryj. Zachwiał się pod wpływem uderzenia ale nie upadł.
-Ty gnoju! Kolejny, pożal się boże, artysta! – Gadał coś
jeszcze na temat mojej sztuki, ale nie słuchałem go. Kierowany nagłym impulsem
wycelowałem w jego twarz. Słyszałem trzask kości i jęk bólu. Widziałem też jak
upada na asfalt obok samochodu. Złapał się za bolący i krwawiący narząd.
Spojrzał na mnie wkurzony.
-Do reszty cię pojebało?! Żeby łamać mi nos z powodu takiej
kretyńskiej sprawy, kurwa ?!
-To za Sakurę i artystów. – Posłałem krótkie spojrzenie
Sasoriemu. Potaknął lekko głową i posłał m i słaby uśmiech. – Następnym razem będziesz uważał na to co
mówisz. – W czwórkę weszliśmy do samochodu. Yahiko odpalił silnik Kidy do
przedniego miejsca podszedł Hidan.
-Przesiądziesz się Konan? Nie chcę siedzieć z tyłu między
tymi idiotami.
-Sory stary, ale dzisiaj targasz na nogach. Zafajdasz mi
tapicerkę. – Yahiko z udawaną skruchą zwrócił się Siwego i nie czekając na jego
reakcję wyjechał z parkingu. Wszyscy się zaśmialiśmy i zaczęliśmy komentować to
jak obiłem mu mordę. Może powinienem zostać bokserem ? Hehehehe.
***
Nareszcie ! Skończyłam ten cholerny rozdział. Tak szczerze to mi się nie podoba, ale nie miałam innego pomysłu na jego wykonanie. To wszystko tak długo trwało bo uległam małemu wypadkowi...
JA+LÓD+CHODNIK = SZPITAL I NIEDOWŁAD RĘKI
Także miejcie na uwadze to, że to co powstało to zasługa tylko lewej rączki !
Więcej nie pisze, bo nie daje rady T^T
Komentujcie,tylko nie bijcie! ;<
ZABRAKŁO MI WENY I NIE MAM POMYSŁÓW! CO MAM ROBIĆ ?! T^T
ZABRAKŁO MI WENY I NIE MAM POMYSŁÓW! CO MAM ROBIĆ ?! T^T
Biedna! :( Mi by w życiu się nie chciało pisać jedną ręką, więc podziwiam cię! :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to żartujesz?! Uwielbiam go! Deidara jako starszy brat sprawdza się znakomicie! Kocham!
Dobrze tak Hidanowi, jak ja go nie lubię. xd
A co do weny, to może pooglądaj jakieś zdjęcia czy coś, może się zainspirujesz! Mam nadzieję, że to szybko nadejdzie, bo już nie mogę się doczekać! :D
I może w końcu zapoznasz Sakurę z Sasorim? Bo z tego co pamiętam, jeszcze się chyba nie poznali. :D
Na koniec pozdrawiam i życzę mega dużo weny! :*
Ohohohohoh, jestem szczęśliwa, że rozdział przypadł Ci do gustu :3
UsuńHidan jak to Hidan~ Lubię gnoja i będzie brał udział w życiu Saki, ale nie na długo :d i będzie tym złym! xD nic na to nie poradzę :c
Wenę już odnalazłam, kolejny rozdział się pisze :D
Sasorek i Sakura...też booleję nad tym, że się nie znają, ale kurcze, tak chyba trzeba T^T ale już coraz bliżej !:3
Dziękuje bardzo za miły komentarz i też pozdrawiam ! ;*
Uuuu... nowy rozdział !!! ( moja reakcja na początku )
OdpowiedzUsuńAaaaa.. Saso w rozdziale ~ (to było potem)
Rozdział z perspektywy Deia ^,^
To od początku..
Bosz.. jaki z tej Konan sukin... kot. (hehe nie przeklinamy xD )
Sasori <3 Tak bardzo rudy cwel ... brak mi na niego słów.. ale i tak jest świetnie przedstawiony xD Chociaż myślałam, że zrobisz z niego typowego bad boya, ale widać nie zgadłam xD
Ej, ej, glany to nie jest brak wyczucia, Dei ... to jest.. to... sposób na samoobronę.. pomyśl.. jak idziesz, jesteś niski, wredny, nikogo nie słuchasz i do tego rudy to musisz się jakoś bronić przed potencjalnym zagrożeniem.. xD
Szlocham ;_; takie soł sad ;_; brak mi słów...
Nocka u Itacza xD w sumie oni chyba nie powinni się lubić ... tak jakoś mnie naszło, że dziwnie ich widzieć jako friendów.. Sakura koordynacja dżdżownicy xD i jeszcze nie pamięta.. ale bym śmiechła gdyby obudziła się z Hidanem w łóżku xDDD Hidan zostałbym mym mistrzem :D w sumie to i tak wariat, ale w twarz dostał. Bokser Deidara. xD Aż dziw, że nie oddał.. ;)
Chodnik i lód powiadasz... znam gości... masowi kryminaliści... takich to od razu powinni zamykać... ostatnio się rynny jakiejś złapałam by nie upaść i ludzie się na mnie jak na idiotę patrzyli... no soł sad... mehhh...
Na wenę, najlepsza jest wena... wypij wibovit.. polecam.. xDD
Wracaj do zdrowia prawa rączko by móc dalej pisać !!!
A tak na serio, to życzę ci by wena wróciła.. xD
Pozdrawiam ;)
Witaj po raz kolejny *hug*,
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że się ucieszysz, bo nominowałam Cię do prestiżowej nagrody Nobl.... Liebster Award! *Fanfary, bębny itp.* cieszysz się ? ( nie bij proszę ;_; ) więcej informacji na http://life-and-akatsuki.blogspot.com/
PO DWÓCH TYGODNIACH KOMENTUJE!
OdpowiedzUsuń(G)rimmjow: Co z tego, że przeczytała od razu? -.-
Bo nie miałam kompletnie weny i tak jak to kiedyś napisałaś u mnie, że nie chciałaś walnąć komenta ze zwykłym "fajnie" to ja miałam tak samo xD
(Nn)oitra: Tylko winni się tłumaczą :>
Zamknij ryj :D
Na samym początku wielkie słowa współczucia związane z odrastaniem nowej ręki ;___; Straszne
G: Nnoi czy ty to widzisz?
Nn; Niestety -,-
I ogólnie to zdrowia (chociaż już dwa tygodnie po xD) i żeby z rączką było dobrze i uważaj, bo teraz coraz więcej tego lodu będzie <_> Zachowaj szczególną ostrożność w okresie Wielkanocnym xD :*
No i co? No i nic! Rudy cwel nadchodzi xD Jak cię Saki zobaczy się to się przeżegna xD No, ale artysta, więc rządzi się własnymi prawami i ma to wszystko w dupie xD No, a do tego jest rudy xD
Czy ja ci mówiłam jak bardzo nie cierpię, nie nienawidzę tej niebieskiej suki, Konan?To ci teraz mówię xD Weź ją zabij, zmień, nie wiem cokolwiek, bo jak już widzę, tekst, że tam gdzieś siedzi jeszcze dziewczyna o niebieskich włosach to mnie szlag strzela i już kolejna dawka wkurwienia przychodzi jak ona daję te swoje teksty xD
Sakura!!! KAC MORDERCA ATAKUJĘ! KRYĆ SIĘ! A nie... już się walnęła, i na dodatek ma częściową amnezję ._. Boże święty, co ona ćpała, piła, jarała, że nic nie pamięta?! O_O
I ogólnie Deidara parę prostych wprowadził i Hidanek ma złamanego noska, ciekawa jestem jak zakończy się ten wątek SakuHida xD Czy to już koniec? xD
Ogólnie trochę mi się go szkoda zrobiło jak powiedzieli, że idzie na piechtę, no ale zasłużył troszkę sobie xD
No dobra to koniec -.- Serio... bo kurde nie wiem co jeszcze napisać oprócz tego, że rozdział świetny jak zwykle, może trochę za dużo śmiechu Deidary, ale po za tym cudowny <3
Ja już czekam na więcej kurde, moje całe ferie zleciały mi na oczekiwaniu xD A tego dalej nie ma xD Co z tą ręką?! NIECH CI ODRASTA xD
Pozdrawiam i przesyłam całusny :***
~ Nana, Grimm i Nnoi