niedziela, 27 września 2015

Rodział 5




                  - Zwolnij! No zwolnij, kurna, mówię! – Podekscytowany Deidara złapał za zagłówek kierowcy. – Tak bardzo chcesz dostać mandat? Dobra, spoko, mnie to wali. Rób sobie co chcesz, ale nie moim wozem! – W tym momencie chłopak stał skulny pod samochodowym dachem wspierając się na siedzeniach kierowcy i pasażera. Coraz bardziej wychylał swoje ciało do przodu, tak jakby chciał zaraz przejść na sam przód auta. Padły kolejny uwagi na temat jak beznadziejnym kierowcą jest Sasori. Słychać było głośne jęki i narzekania. „Jeździsz zbyt gwałtownie” , „Nie widziałeś tego pieszego na pasach?!” , „ Nie hamuj tak ostro! Ziemniaki na targ wieziesz, czy co?”


               -Z łaski swojej, siądź na dupie Deidara i nie wtrącaj się tam gdzie cię nie potrzeba! – Zirytowana dziewczyna zajmująca miejsce pasażera nie wytrzymałą i pchnęła brata na siedzenie. Chłopak głucho stęknął ale nie podniósł się do poprzedniej pozycji. Z gniewem wypisanym na twarzy Sakura spoglądała na blondyna, wskazując przy tym na niego palcem. – A spróbuj się tylko ruszyć, a pożałujesz.

              -Ha! Ciekawe co mi zrobisz. – Deidara założył ręce na klatkę piersiową i spojrzał z wyższością na dziewczynę. – To mój samochód. – Perlisty śmiech kobiety rozniósł się po wnętrzu auta.

              -Jaki Twój? Przecież to samochód taty. Jesteś jeszcze za głupi i za biedy, żeby mieć swoje cudeńko.

              -Nie pyskuj dobra? To może się dla ciebie źle skończyć.

              - Zamknij paszczę, kartoflu. – W momencie, w którym Deidara chciał odgryźć się swojej siostrze, głośniej rozbrzmiała muzyka. Wszyscy jak jeden mąż, zdziwieni spojrzeli na kierowcę. Sasori widząc ich wzrok na swojej osobie nie zareagował w najmniejszym stopniu. Jechał przed siebie. W samochodzie zapanował spokój. Sakura spoglądała na widok za szybą, natomiast jej brat zajął się rozmową z Hinatą.
Muzyka ucichła. Nikt początkowo nie zwracał na to uwagi. Różowowłosa w pewnym momencie poczuła się obserwowana. Tak jakby ktoś wypalał jej dziurę w ramieniu. Odwróciła się w stronę skąd czuła dyskomfort.  Para wyraziście brązowych oczu wpatrywała się w jej osobę. Zlękniona automatycznie odsunęła się od chłopaka zasłaniając się rękami.

               - C-co chcesz? – Chłopak zmarszczył brwi.

               - Nie zachowuj się tak jakbym miał cię zaraz zgwałcić. – Sakura jęknęła, lecz po chwili odprężyła się widząc łagodny uśmiech chłopaka. – Przecież żartuję – mówił dalej się uśmiechając. – Nie zrobiłbym tego przy świadkach. – Lekko kiwnął głowę w stronę tylnego siedzenia.
                
                                                                                                  ***

               Dalsza droga przebiegła w spokoju. Hinata została bezpiecznie odstawiona pod dom. Właśnie podjeżdżaliśmy samochodem pod bramę wjazdową, gdy w drzwiach dostrzegłam sylwetkę ojca i jakiejś kobiety. Sasori zgasił silnik i wszyscy wysiedliśmy z samochodu. Wyciągałam wszystkie swoje rzeczy.

           - Saso, wpadasz? – Przelotnie obdarzyłam mężczyzn spojrzeniem i skierowałam się do domu. – Sakura pewnie zaraz coś wyczaruje do żarełka, więc tylko skorzystasz.

            - A może sam byś kiedyś ruszył cztery litery i coś zrobił ? – Przystanęłam i poprawiłam torbę wiszącą na ramieniu. Deidara tylko się zaśmiał.

            - To jak rudzielcu ?

           Chłopak, do którego mój brat skierował pytanie, spojrzał się na mnie jakby wyczekiwał ode mnie decyzji. Lekko zaskoczona, bo nie ukrywam, nie spodziewałam się takiego zachowania po wiecznie milczącym Sasorim, przewróciłam oczami i kiwnęłam głową w stronę drzwi.

           - W takim razie zaszczycę was moją osobą. – Dobiegło do mnie nim weszłam do domu.

            Tak jak to zawsze było, zabrałam się do robienia obiadu. Z pokoju Deidary dobiegała głośna muzyka, z salonu gdzie przebywał ojciec słychać było głośne komentarze sportowe. Zdziwiło mnie to, że ojciec, który zawsze witał mnie za każdym razem, gdy wracałam do domu, dzisiaj tego nie zrobił. Postanowiłam sprawdzić co było tego przyczyną.

               Dokończyłam krojenie warzyw, doprawiłam danie i wstawiłam zapiekankę do piekarnika. Na szybko ogarnęłam kuchnię i wyszłam do salonu.

               Ojca, jak zawsze z resztą , zastałam siedzącego w jego ulubionym fotelu przed telewizorem wraz ze szklanką, zimniej już, kawy. Przez hałas panujący w domu nie usłyszał kiedy weszłam do pomieszczenia.
Mimo włączonego telewizora, ojciec nie spoglądał na ekran telewizora. Stojąc z boku idealnie widziałam jak jego uwagę przykuwała fotografia stojąca na komodzie  w prawym rogu. Byłam świadoma kogo jest to fotografia. Mimo różowych włosach, nie byłam to ja.

              - Tato. – Podeszłam do niego i delikatnie chwyciłam jego ramię. Przestraszony uniósł na mnie spojrzenie zielonych oczu. Widząc, że to ja uśmiechnął się i chwycił mnie za dłoń. – Coś się stało, tato?

              - Moja mała Sakurcia. – Westchnięcie rozrywające serce wydobyło się z jego gardła. Było on tak przesiąknięte bólem i bezradnością, że nie widziałam jak mam zareagować. I dlatego najzwyczajniej w świecie milczałam. – Jak myślisz, mama byłaby zadowolona ? – Trwającą ciszę przerwał ojciec.

              -  Ale z czego?

              - Ze mnie, z was, z tego jak was wychowałem.  Z tego,  że ty wybierasz się na medycynę lub z tego, że Deidara uczęszcza na Akademię Sztuk Pięknych.

               -Tato, oczywiście, że tak. – Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. – Przecież dobrze wiesz, że mama chciała dla nas jedynie szczęścia. A my jesteśmy szczęśliwi, naprawdę – zapewniłam miękkim głosem.

               Ojciec od czasu do czasu miewał chwile zwątpienia w samego siebie. Popadał wtedy w lekką depresję. Usilnie wmawiał sobie, że mama wychowałaby nas lepiej. Ze to przy niej wyszlibyśmy na porządnych ludzi. Widząc to jak ojciec cierpi, próbowałam robić wszystko, aby tylko go zadowolić. Chciałam żeby poczuł się spełniony w roli ojca. W przeciwieństwie do Deidary nie potrafiłam przeciwstawić się jego wymogom i iść swoją ścieżką. Podążałam trasą, którą wyznaczył mi mój ojciec. Byleby tylko nie widzieć jego smutku lub rozczarowanego wzroku. Nie chciałam stracić kolejnego z rodziców. Nie chciałam by tata odszedł tak jak to zrobiła mama.

               - Sakura, powiedz mi jedno, gdzie popełniłem błąd w wychowaniu Deidary? – Ze zdziwieniem w oczach spojrzałam na mężczyznę. Na chwilę odebrało mi mowę.

               Wiedziałam, że przez swoją wyrazistą osobowość, mój brat sprawia problemy. Ojcu przysparzał ich w sposób wyrażania swojego własnego zdania, nieposłuszeństwa oraz niestosowania się do wytycznych, które dostawał. Deidara był po prostu sobą, a to ojcu bardzo przeszkadzało. Nie wyobrażał sobie, że jego syn będzie chodził na kółko artystyczne zamiast piłki nożnej. Pragnął dla niego wielkiej kariery medycznej lub prawniczej, a on wybrał sztukę. Deidara różnił się o sto osiemdziesiąt stopni od wzorcowego syna.

               - Ale tato, przecież Deidarze niczego nie brakuje. Fakt, ma niewyparzoną paszczę, ale to normalne. – Wstałam z zamiarem wyjścia do kuchni, lecz zatrzymały mnie jego słowa.

             - Ten chłopak powinien być taki jak ty. Sama spójrz na siebie. Doskonała w nauce, sporcie. Wybierasz się na medycynę, startujesz w rejonowych zawodach pływackich. Czemu on nie może taki być?

             -Tato, nie mów tak. Ja nie jestem doskonała, a po za tym, to każdy z nas jest dobry w czymś innym. Deidara ma naprawdę talent i zamiłowanie do sztuki. Choć raz, próbowałeś z nim porozmawiać o tym co robi? – Spojrzałam jak ojciec nerwowo zaciska pięści. – Wiedziałeś o tym, że Deidara zajął drugie miejsce w uczelnianym konkursie rzeźbiarskim?

            - Sakura, co mnie interesuje jakiś konkurs! Dla mnie nie jest to ważne, to żaden sukces! – Krzyk ojca rozniósł się po salonie. – Dobrze wiesz, że nie taki miał być mój syn. Równie dobrze mógłby nim nie być. Wystarczyłabyś ty.

             W momencie, w którym padły te słowa, poczułam się jakbym dostała od ojca w twarz. Choć wszystkie te obelgi i przykre słowa nie tyczyły się mojej osoby, raniły. Deidara był moim bratem, słuchanie takich głupot na jego temat, wypowiadane przez ojca, nie mieściły mi się w głowie. Próbowałam jakoś logicznie wytłumaczyć zachowanie ojca. Usprawiedliwiałam go. Trudny dzień, przygnębienie, roztargnienie. Jednak, słowa które teraz padły, w moim przekonaniu były niewybaczalne.

         - Jak tak możesz mówić?! – tym razem to mój krzyk zaburzył komentarz wydobywający się z telewizora. – Mimo wszystko, to twój syn. Nie ważne co robi a czego nie. – Zawiesiłam się i wzięłam głębszy oddech. Nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć. – Wygadując o nim takie głupoty nie krzywdzisz jego, bo tego nie słyszy, ale mnie. Pomyśl jak ja mam się z tym czuć.

          - Mama…

          - Mama nigdy nie powiedziałaby takich słów o własnym dziecku. – Zamaszystym ruchem wstałam z kanapy. 
– Obiad jest w piekarniku.

           Wychodząc z salonu do kuchni natknęłam się na Deidarę i Akasunę. Rudzielec niczym się nie przejmując stał tyłem do nas i szukał czegoś w lodówce. Natomiast mój brat, spoglądał na mnie smutnym wzrokiem. Przełknęłam ślinę.

           - Słyszałeś?

          - Trudno było nie słyszeć tych krzyków – ciężko westchnął i wznowił przygotowywanie jakiś płatków.  – To przez nie tutaj przyszliśmy. Pierwszy raz słyszałem, żebyś kłóciła się z ojcem. I na dodatek przez moją osobę.

           - Dei, dobrze wiesz, że ojciec nie chciał tego powiedzieć. Ma ciężkie chwile. – Chciałam do niego podejść i dodać mu otuchy, ale zatrzymały mnie jego słowa.

           - Nie potrzebuję twojego pocieszenia, Sakura. Dobrze wiem, że jestem jego porażką wychowawczą. – Chciałam zaprzeczyć. Bardzo tego chciałam, i powiedzieć, że mama byłaby z niego przeogromnie dumna. Z decyzji, które podjął, z sukcesów, które osiągnął. Ale nie było mi to dane.

            - Dobre chociaż tyle, że tego jesteś świadomy. – Chłodny głos ojca, który stał opary o framugę zaskoczył nas wszystkich. Nawet Sasori wyjrzał zza drzwi lodówki.

             -Tato,…

            - Milcz, Sakura. Chyba nie tak cię wychowałem, prawda? – Rzucił mi twarde spojrzenie i po chwili wrócił nim do blondyna. – Naprawdę jesteś porażką  i to wielką. Twoje zachowanie jest pod psem. Nawet matka twoich kolegi przychodzi i skarży się, że pobiłeś jego syna.

             -Tato, to akurat nie jego wina. To z mojego powodu to zrobił, bronił mnie. – Próbowałam dalej stawać w obronie brata, jednak do ojca nic nie trafiało.

             - Nie wstyd ci?! – ojciec znów podniósł głos. – Odpowiadaj gówniarzu jak do ciebie mówię. Języka w gębie ci zabrakło?!

             Patrzyłam z przerażeniem w oczach, jak konflikt między dwoma najbliższymi mi osobami się zaostrza. Deidara i ojciec zaczęli się przemawiać. Blondyn robił teraz coś co było najmniej potrzebne – stawiał się. Stojąc z boku patrzyłam jak ojciec podchodzi do Deidary, słuchałam obelg, które kierował w jego stronę. Lecz to co stało się później, przerosło mnie. Na wspomnienie o mamie, tata tak się zdenerwował, że spoliczkował chłopaka.

             Krzyknęłam zaskoczona. Podbiegłam do nich i próbowałam jakoś interweniować. Wepchnęłam się miedzy kłócącą się dwójkę. Zasłoniła brata swoim ciałem i spojrzałam na ojca.

             - Jak mogłeś, co? Przecież mówiłam, że zrobił to z mojego powodu. Nie trafia to do ciebie?!

             -Sakura…

            -Czemu jesteś taki okrutny, tato? Czemu nie zaakceptujesz go takim jaki jest? To twój syn. Jak możesz… - głuchy jęk za moimi plecami odwrócił moją uwagę. Spojrzałam za siebie, lecz nie dostrzegłam tam stojącego brata. Dopiero sylwetka klęczącego Akasuny naprowadziła mnie na ciało brata. 

             Leżał teraz z zamkniętymi oczami na podłodze. Nie wiedząc co się dzieje , rzuciłam się na kolana i powtarzałam jego imię jak modlitwę. Brak reakcji z jego strony był okropny. Ale gorsze od tego była krew sącząca się z jego nosa.

              Nawet nie wiem kiedy z oczu popłynęły rzęsiste łzy. W panice nie myślałam o niczym. Jedyne co robiłam to lekko potrząsałam chłopakiem wołając jego imię. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ojciec stojący jak najdalej od całego zamieszania oraz Akasuna, który rozmawiał przez telefon.

               -Deidara, obudź się – załkałam dławiąc się własnymi łzami.  Spojrzałam na chłopaka klęczącego naprzeciw mnie. – Sasori, błagam, pomóż mu.

              -Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Karetka już tu jedzie.

               Jego dłoń, która ściskała teraz moją, była tak ciepła i kojąca, że uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze. 



                                                                                          ***
No nie powiem, trochę mi to zajęło. T>T Ale jest :D 
Za wiele to nie mam do powiedzenia/napisania. Jest prawie pierwsza, ja skończyłam rozdział i idę spać :D
Jutro zacznę pisać szósty rozdział ( korzystam póki mam chęci i wenę xD )
Pozdrawiam wszystkich, no i zachęcam tak ociupinkę, do skomentowania :D Nawet zwykłe słowo "SUPER" cieszy oko :))
Luce :*

3 komentarze:

  1. Witaj~~
    = ̄ω ̄=
    Cieszę się, że wróciłaś <333 Sasosaku moje kochane znowu ożyło :D
    *uśmiech pedofila* Saso ~^O^~
    Awww Sasodriver mnie nie zawiódł ^__^ drący ryja Dei też nie :D
    Widać, że Saso tentego do Sakury *uśmiech pedofila*
    Niespodziewałam się takiej kłótni rodzinnej :o ten tata jest... no nie lubię go xD
    ... nie umiem stworzyć konstruktywnego komentarza... powiem tyle... bardzo, bardzo mi się podobało i czekam na kolejny~
    Weny życzę, pozdrawiam cieplutko i całuję
    Y. ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto! Zdajesz sobie sprawę ile ja czekałam na ten rozdział? :o

    Sasori taki Aww! :3
    Nie lubię ojca Sakury i Deidary.. :/ Jak można traktować tak swojego syna? No jak? ,_,
    Mam nadzieję, że z Dei'em będzie wszystko dobrze, i że podczas tego Sakura i Saso się zbliżą do siebie! *_*
    Oby rozdział pojawił się szybciej niż ten.. :D
    Weny! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER!
    No przepraszam, ale nie umiem pisać sensownego i nie chaotycznego komentarzu.
    P.S Pisz dłuższe rozdziały, takie to ja na śniadanie zjadam.

    OdpowiedzUsuń